-Skarbie, on nie żyje.
W tamtym momencie nic nie czułam tylko otaczającą mnie pustkę. Resztkami świadomości pojęłam że Zack bierze mnie na ręce i gdzieś niesie...
*kilka godzin później*
-Ma pani teraz dwie opcje. Może pani zaadoptować swojego brata lub go zostawić w domu dziecka. Pani jest juz w takim wieku ze nie musi pani byc pod taką opieką.
Leżałam w łóżku i chyba po raz setny odtwarzalam to w głowie.
Troy ma 2latka wiec jest jeszcze mały...za mały zeby nie mieć rodziców.
-Suz czu zadecydowalas juz co zrobisz?
Prim i Liv uwielbialy Troy'a wiec od razu powiedziały zebym go zatrzymała.
-Chyba tak. Pogrzeb bedzie mały po nim pojedziemy do Paryża
-ale wiesz ze decyzję dotyczącą Troy’a musisz podjąć przed wyjazdem. Poza tym uważam ze powinnyśmy zostać.
- Chyba żartujesz?! Przeciez tak długo na niego zbieraliśmy. Jedziemy. I podjęłam decyzję dotyczącą Tţroy’a. Nie wezmę go. Kocham ale nie wezmę
-czemu?
-Nie dam rady się nim opiekować
-Jak uważasz
-Spokojnie sprawa będzie łatwiejsza podobno niedawno sie przebudzil i nic nie pamięta
-A uważasz ze powinien byc na pogrzebie?
-Nie, pojadę do lekarza przedstawic mu plan
-jesteś pewna swojej decyzji?
-tak
Wstałam i poszłam sie przebrać do łazienki. Zrzuciłam swoje dotychczasowe ubranie i weszlam Pod prysznic. Puściłam letnią wode i zaczęłam sie zstanawiac czy napewno dobrze robię. Dam Troy'owi rodzinę która go pokocha, więc chyba tak dobrze...Po około godzinie wyszlam z łazienki. Włosy związałam w luźnego koka i założyłam mietowa sukienkę do tego lekki makijaż. Zeszłam na dół i zobaczyłam całą naszą grupkę o czyms rozmawiająca.Gdy weszłam wszyscy sie na mnie spojrzeli. Pewnie najlepiej tak zrobic spojrzeć sie na mnie! Wcale nie poczuje sie jak dziwadlo powinni wykombinować takie cos żeby zakryć zaczerwienione oczy.
-Podwioze ciebie
Powiedzial Zack i wyszliśmy na dwór. Przed wyjsciem założyłam białe conversy i skórzaną kurtkę
Cała droga minela w ciszy. Weszliśmy razem do szpitala
-Chciałabym pomowic z doktorem Peacher
-Doktor na akurat okienko myślę ze jest w swoim biurze moze pani tam przejść
-Dobrze dziękuję
Usmiechnelam sie sztucznie i przeszłam dalej. Zack uparcie szedł za mną. Weszłam do biura w środku siedział doktor Peacher i popijając kawę uzupełnial papiery
-Dzień dobry podjelam juz decyzję...
Stałam i obserwowałam przez szybę brata. Papiery podpisane i to juz koniec zrzeklam się go ale tak brdzie lepiej nie mam warunków aby sie nim zająć. Ma karmelowe włosy i zielone oczka taki podobny do taty.
W tamtym momencie nic nie czułam tylko otaczającą mnie pustkę. Resztkami świadomości pojęłam że Zack bierze mnie na ręce i gdzieś niesie...
*kilka godzin później*
-Ma pani teraz dwie opcje. Może pani zaadoptować swojego brata lub go zostawić w domu dziecka. Pani jest juz w takim wieku ze nie musi pani byc pod taką opieką.
Leżałam w łóżku i chyba po raz setny odtwarzalam to w głowie.
Troy ma 2latka wiec jest jeszcze mały...za mały zeby nie mieć rodziców.
-Suz czu zadecydowalas juz co zrobisz?
Prim i Liv uwielbialy Troy'a wiec od razu powiedziały zebym go zatrzymała.
-Chyba tak. Pogrzeb bedzie mały po nim pojedziemy do Paryża
-ale wiesz ze decyzję dotyczącą Troy’a musisz podjąć przed wyjazdem. Poza tym uważam ze powinnyśmy zostać.
- Chyba żartujesz?! Przeciez tak długo na niego zbieraliśmy. Jedziemy. I podjęłam decyzję dotyczącą Tţroy’a. Nie wezmę go. Kocham ale nie wezmę
-czemu?
-Nie dam rady się nim opiekować
-Jak uważasz
-Spokojnie sprawa będzie łatwiejsza podobno niedawno sie przebudzil i nic nie pamięta
-A uważasz ze powinien byc na pogrzebie?
-Nie, pojadę do lekarza przedstawic mu plan
-jesteś pewna swojej decyzji?
-tak
Wstałam i poszłam sie przebrać do łazienki. Zrzuciłam swoje dotychczasowe ubranie i weszlam Pod prysznic. Puściłam letnią wode i zaczęłam sie zstanawiac czy napewno dobrze robię. Dam Troy'owi rodzinę która go pokocha, więc chyba tak dobrze...Po około godzinie wyszlam z łazienki. Włosy związałam w luźnego koka i założyłam mietowa sukienkę do tego lekki makijaż. Zeszłam na dół i zobaczyłam całą naszą grupkę o czyms rozmawiająca.Gdy weszłam wszyscy sie na mnie spojrzeli. Pewnie najlepiej tak zrobic spojrzeć sie na mnie! Wcale nie poczuje sie jak dziwadlo powinni wykombinować takie cos żeby zakryć zaczerwienione oczy.
-Podwioze ciebie
Powiedzial Zack i wyszliśmy na dwór. Przed wyjsciem założyłam białe conversy i skórzaną kurtkę
Cała droga minela w ciszy. Weszliśmy razem do szpitala
-Chciałabym pomowic z doktorem Peacher
-Doktor na akurat okienko myślę ze jest w swoim biurze moze pani tam przejść
-Dobrze dziękuję
Usmiechnelam sie sztucznie i przeszłam dalej. Zack uparcie szedł za mną. Weszłam do biura w środku siedział doktor Peacher i popijając kawę uzupełnial papiery
-Dzień dobry podjelam juz decyzję...
Stałam i obserwowałam przez szybę brata. Papiery podpisane i to juz koniec zrzeklam się go ale tak brdzie lepiej nie mam warunków aby sie nim zająć. Ma karmelowe włosy i zielone oczka taki podobny do taty.
Wiem ze dlugo mnie nie było dlatego teraz zadecydowalam POSZUKUJE POMOCNICZKI !!!! PISZCZCIE W KOM